Kaizen czy Karoshi?

Ostatnio spotkałem człowieka, który nie tylko dzielił moją fascynację lean, w kontekście źródła narzędzi usprawniających pracę, ale też sceptyczne podejście do kalkowania elementów kultury lean.

To natchnęło mnie do pewnych przemyśleń.

Polska i Japonia mają, co prawda wiele ze sobą wspólnego. Podobne kolory flagi -czerwień pewnie różni się na poziomie barw pośrednich, ale tych nie rozróżniam. Mamy też podobne podejście do wydarzeń społecznych związanych z miejscem pracy. Nasze nomikay (cykliczne wspólne picie w klubach) są raczej mniej sformalizowane i zasadniczo pozbawione etykiety już od drugiej butelki, ale cel ten sam.

Mamy też rodzące się zjawisko karoshi (praca do śmierci).

Czasem mam wrażenie, że u nas karoshi jest stosowane tam, gdzie Japończycy zastosowaliby jednak kaizen (zmiana na lepsze, ciągłe doskonalenie).

I tu leży pies pogrzebany (Japończycy wolą owoce morza, dla przypomnienia).

Ile razy spotkałem się z podejściem, że jak coś nie idzie i nie ma skąd wziąć dodatkowych rąk do pracy, to trzeba pracować od dziewiątej do skutku.

Ile razy sam tak pracowałem, a po kilku próbach kwestionowania status quo pozostawało tylko udanie się na nomikay.

Jeśli sobie z czymś nie radzimy, jako zespół, jako ludzie, to znaczy, że trzeba pracować ciężej.
Znacie to?

Dr. House wszedł na ekrany dekadę po moich osobistych doświadczeniach z pracą od dziewiątej do plus nieskończoności. W międzyczasie udało mi się i bez niego przekonać wiele osób, że „pracuj mądrze, a nie ciężko” to bardzo ekonomiczna i ekologiczna zasada.

Otóż podejście w stylu karoshi i zejście śmiertelne w biurze pomiędzy 22:00 a 5:00 może i jest dla niektórych Japończyków powodem do dumy, ale Japończycy mieli od zawsze bardzo wydumany kodeks etyczny. Ktoś pamięta Shoguna? Inna sprawa, że w Japonii firmy płacą za karoshi solidne odszkodowania, podczas gdy w Polsce mamy – delikatnie rzecz ujmując – problem z uznaniem zjawiska płatnych nadgodzin.

To ja, niczym Budda, zaproponuję drogę środka:

Słuchaj swoich pracowników i pozwól im podważać metody. Nawet Twoje metody! Przecież tak naprawdę zależy Ci na celu, prawda?

Jeżeli Twoi pracownicy stracili już wiarę i nadzieję na bliższe poznanie swoich bliskich, a ich kreatywność leży tuż koło tych dwóch zapomnianych wartości, zachęć ich. Zapowiedz zmianę. Uzasadnij ją choćby tym, że obejrzałeś/aś kolejny odcinek House’a, albo jeszcze lepiej, że nie możesz dłużej patrzeć, jak się męczą.

Zapewnij, że nie zwolnisz nikogo, jeśli okaże się, że w wyniku usprawnień pojawią się luźne godziny.

A jeśli i to ich nie ruszy, poszukaj pomocy. Gdzieś na tej stronie jest formularz kontaktowy. 😉